Opowiadanie cz. 184
Miejsce było piękne, ogromne, wysokie, grube dęby, ściółka
jak okiem sięgnąć niespotykana,
Czysto, ład i porządek, to pierwsze co przychodziło na myśl.
Wygląda na to że ktoś ten teren sprząta.
Gęsta trawa, schludnie przycięta, dosłownie jak na jakimś
boisku, no trochę wyższa. Niesamowite.
Takie lasy to marzenie, bez tego całego bałaganu. Choć
wygląda to trochę nienaturalnie, przyznaję,
Bardziej przypomina park, bezkresny park.
Pocałunek był całkowicie spontaniczny, całkowicie niczym nie
wymuszony, był całkowicie oczywisty.
Dopiero po, coś przyszło mi do głowy. Jezioro musi być
naprawdę blisko. Powiedziałem.
Moja uwaga nieco Ją zaskoczyła, a to przynajmniej z dwóch
powodów.
Po pierwsze, w takiej chwili myślę o jeziorze. To trochę
dziwne.
Po drugie. Wiadomo przecież że jezioro jest blisko, gdyż od
początku o to chodziło.
Co masz na myśli? Zapytała Kona.
W takich chwilach wiedziałem że Czarodziejka nie zawsze
czyta w myślach, a już na pewno nie
gdy się całuje.
Pamiętasz Kwiatuszku o naszej kolekcji jezior, nad każdym
bez wyjątków musimy się pocałować.
O, nie, nie, nie. Żeby to jezioro zaliczyć do kolekcji mój
drogi, będziesz musiał mnie
pocałować dokładnie nad brzegiem jeziora.
Dokładnie pocałować? Puściłem oczko do Czarodziejki.
Tak, przytaknęła z tym swoim uroczym uśmieszkiem. I to już
za chwileczkę bo do jeziora mamy
zaledwie kilka minut drogi.
Nie zwlekajmy więc ani chwili dłużej. I ruszyliśmy pomiędzy
drzewami, a teren opadał łagodnie.
Opowiadanie powstało dzięki firmie Glassworks produkującej
szkło stołowe, Szkło dekoracyjne,
szklane świeczniki, szklane wazony, szklanki, kieliszki,
szkło barowe, dzbanki, karafki.
Komentarze
Prześlij komentarz