Przyjęcie śłubne - i co dalej?

Niedługo po wszystkich hucznych i mniej hucznych wydarzeniach. Po ślubie, przyjęciu i kilku mniejszych spotkaniach i imprezach – w trakcie których trzeba było spożytkować to wszystko, co zostało z wesela. A było tego niemało.
Na odpoczynek i podsumowania czas przyszedł dopiero nieco ponad tydzień po tych wydarzeniach.

Jednym z tematów poruszonych podczas rodzinnego niedzielnego obiadu u moich rodziców, na który tata zaprosił też rodziców mojej żony, była tajemnicza sprawa ojca sprzed śłubu.
Wpadł on na bardzo sprytny pomysł.

Zaproponował, aby wspólnie otworzyć i rozkręcić niewielką restauracyjkę, kawiarnię, knajpkę.
Serwować tam kawę, świeże soki, ciasta, inne dania oraz piwo rzemieślnicze.
Mówił, że skoro już mieliśmy taka zachciankę aby mieć swoje własne naczynia na weselu, skoro straty okazały się znikome, to trzeba to wykorzystać a nie pozwolić się temu kurzyć.

Znalazł lokal, w dobrym miejscu i w stanie, w którym nie trzeba było już dużo wkładać ani pieniędzy ani wysiłku, byle zaaranżować wnętrze odpowiednio.
Przyda się tam wszystko co zakupiliśmy na wesele. Trzeba tylko uzupełnić nie niewielkie straty.

Zgodziliśmy się wszyscy zgodnie. Nie minął miesiąc a już urządzaliśmy wnętrze i rozstawialiśmy wszystko. W ciągu tydnia miało być otwarcie.
Ojciec zauroczony i zafascynowany swoim pomysłem najwięcej w to wkładał.
Wspólnie pojechaliśmy do Glassworks po uzupełnienie strat. Do tego tata zafascynowany ich ofertą kupił piękne szklane świeczniki – świetnie pasujące do wystroju naszej knajpki.
Całe przedsięwzięcie zapowiadało się bardzo obiecująco.
Wszystko dzięki nam, ślubowi, przyjęciu weselnemu, Glassworks.
A przede wszystkim dzięki mojemu ojcu.

Komentarze

Popularne posty